JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE ZARABIAM NA RPG DZIĘKI PRZYTULANCE?
- marcelinafalinska
- 19 kwi 2023
- 3 minut(y) czytania

Dzisiaj miałam przyjemność ogłosić zapisy na organizowane przeze mnie Półkolonie z RPG - i to drugą edycję! Ogromnie się cieszę, że jest takie erpegowe zainteresowanie wśród młodych ludzi, a moje hobby stało się już w tym momencie także pracą.
Z tej okazji chciałabym opisać w tym poście moją kompletnie niespodziewaną drogę do zarabiania na Grach Fabularnych. Zdradzę od razu, że maczała z tym palce moja pluszowa misia.

KAROLINKA - SPRAWCZYNI WSZYSTKIEGO
To niepozorna przytulanka o pięknej historii. Karolinkę zobaczyłam kiedyś na półce w kiosku. Miałam może 4 lub 5 lat i moje dziecięce serce zapragnęło jej najbardziej na świecie. Poprosiłam o nią babcię, ale ona nie miała pieniędzy na taki zakup. Była przed wypłatą, poza tym Karolinka była całkiem droga jak na misię z kiosku.
Babcia obiecała mi, że zaraz po wypłacie pójdziemy i kupimy Karolinkę. Czekały mnie jakieś dwa tygodnie udręki i nerwowego sprawdzania, czy aby na pewno nikt jej jeszcze nie przygarnął. Wielokrotnie przechodziłyśmy z babcią obok tego kiosku, aż wreszcie Karolinka wpadła mi w ręce i stała się moją drugą ulubioną przytulanką. Drugą, bo miałam jeszcze Wełniaczka - misia po mojej mamie, który niestety zaginął podczas jednego z moich wyjazdów.
O tym, jak ważna była Karolinka, świadczy jedna historia z wycieczki. Miałam około 7 lub 8 lat, kiedy razem z moim szczepem zuchowym mieliśmy się wybrać na wyjazd z nocowaniem. Mama pozwoliła mi na zabranie tylko jednego misia, więc wybrałam Wełniaczka... A Karolinkę schowałam do rękawa kurtki. Mama zorientowała się dopiero na miejscu zbiórki, kiedy jej uwagę zwróciła jakaś pani, pytając, dlaczego mam taką dziwną prawą rękę (tam tkwiła karolinkowa kontrabanda). Bałam się, że po tym przyłapaniu Karolinka nie pojedzie ze mną, ale mama tylko zaśmiała się w głos i powiedziała, że w takim razie misia też jedzie.

KAROLINKA NA MOICH STUDIACH
Przed polonistyką studiowałam na UŁ produkcję teatralną. Na drugim roku tychże studiów mieliśmy całkiem ważny ze względów praktycznych przedmiot, który nosił nazwę komunikowanie publiczne. Uczyliśmy się tam po prostu tworzenia kilkuminutowych wystąpień publicznych i do dziś uważam ten przedmiot nie tylko za bardzo przydatny ale także kluczowy dla tego, co robię dzisiaj ze swoim życiem.
Na jednym spotkaniu dostaliśmy zadanie: weź jakąś rzecz, uczyń ją swoim rekwizytem i zbuduj na jej podstawie przemówienie. Tak wyszło, że wybrałam Karolinkę.
Moje wystąpienie dotyczyło potrzeby wychowywania dzieci w czułości. Mówiłam o swojej pluszance w kontekście własnego dziecięcego przekonania, że pluszaki czują i nie należy nimi rzucać lub ich bić. Dodałam do tego piękne słowa mojej babci o kolejności dostawania jedzenia w domu: najpierw zwierzęta, potem dzieci, potem dorośli. Bo dorosły zawsze sobie poradzi.
Karolinka zrobiła totalną furorę. Moi znajomi ze studiów nawet z nią pozowali.

Skończyło się na tym, że moja wykładowczyni poruszona wystąpieniem, skontaktowała mnie z założycielką Fundacji Dmuchawiec. Okazało się, że są ludzie, którzy myślą o wychowaniu młodego człowieka podobnie do mnie i byłoby świetnie, gdybyśmy podjęli razem pracę nad czymś fajnym.
Kiedy przyszłam na rozmowę o pracę z propozycją prowadzenia dzieciakom gier fabularnych, zostałam powitana z otwartymi ramionami. Moje erpeżki okazały się strzałem w dziesiątkę i tak już zostało - raz w tygodniu RPG dla dzieciaków z Dmuchawca.

CZTEROLETNI TIMESKIP
Dzisiaj wpadam do szkoły w akompaniamencie dziecięcych wiwatów. Przytulam moich graczy i zakładam ich bycze czapki, a potem gramy sobie w erpeżki. Wpadam do Dmuchawca w każdą środę i piątek, a i tak czujemy wszyscy, że to strasznie mało. Czwartki to czas dla dzieciaków z Planszówkowych Astronautów, a wakacje to WIELKI CZAS ERPEŻKOWANIA NA POTĘGĘ.

To będzie już druga edycja takich erpegowych półkolonii w moim wydaniu i zarzekam się, że to są super doświadczenia nie tylko dla uczestników ale także dla mnie. W tym roku zaangażowałam nawet jeszcze większą ilość erpegowców. Na przykład RPGowa Lenka będzie dla nas prowadzić, a Fileusa namówiłam na tydzień z Gwiezdnymi Wojnami :D

Nawet nie umiem wyrazić, jak wdzięczna jestem zarówno mojej babci za kupno Karolinki i naukę czułości. Kłaniam się w pas mojej wykładowczyni, która dała mi cudny karierowy drogowskaz. Puszczam oko do Karolinki (widocznej bardzo często jako tło moich internetowych wystąpień) licząc na to, że być może już całkiem za niedługo jakieś małe stworzenie będzie traktowało ją jak swojego ukochanego misia.



Comments